Pierwsza w Polsce transmisja sportowa

Poprawiono: środa, 16, luty 2022 Drukuj E-mail

PIERWSZA TRANSMISJA SPORTOWA

Ludomir Budziński został wezwany przez dyrektora Poznańskiego Radia Kazimierza Okoniewskiego i usłyszał: ''Przyjeżdża do nas Philips z Holandii na mecz z Wartą. Opowiedziałby pan o nim słuchaczom? Zapłacimy panu''. 85 lat temu miała miejsce pierwsza w Polsce transmisja sportowa. Z Poznania.


Kwiaty zostaną złożone w poniedziałek o godz. 10 na cmentarzu przy ul. Lutyckiej. - Oczywiście, że zapalę świeczkę. Ten człowiek rozpoczął proces, który dzisiaj jest fundamentem naszej pracy - mówi red. Krzysztof Ratajczak, który dzisiaj wraz z grupą innych dziennikarzy i spikerów Radia Merkury (Grzegorz Hałasik, Wojciech Bernard, Maciej Henszel, do niedawna także nasza współpracowniczka Hanna Urbaniak, pierwsza kobieta relacjonująca w Polsce mecze piłkarskie) regularnie przekazują słuchaczom relacje ze spotkań piłkarskich na antenie radiowej. To tradycja, którą 85 lat temu rozpoczął Ludomir Budziński. I to na jego grób wybierają się w poniedziałek.

Relację sprzed 85 lat właściwie należałoby nazwać też pierwszą polską sportową transmisją w ogóle. Mistrzostw Polski w narciarstwie, które rozgrywano w Zakopanem między 17 a 20 lutego 1927 roku, Polskie Radio relacjonowało bowiem jedynie w formie wejść na antenę, a nie ciągłej transmisji. Co ciekawe, owe wejścia robiła kobieta - redaktor Ada Arztówna.

Niezwykłe jest to, że na pionierską transmisję piłkarską zdecydowała się nie warszawska centrala, ale właśnie ośrodek poznański Polskiego Radia, który funkcjonował zaledwie od dwóch lat na masztach antenowych z Cegielskiego i półtorawatowym nadajniku Western Electric Company z USA. 21 kwietnia 1927 roku tłum poznaniaków na pl. Wolności odsłuchał publicznie jego pierwszej audycji.

To jednak rok 1929 i czasy PeWuKa były czasem szybkiego rozwoju poznańskiego radia, a co za tym idzie rozkwitu też wszelakich pomysłów, na które nie tak dawno nikt nie odważyłby się jeszcze wpaść. Np. żeby zrelacjonować słuchaczom mecz.

- Co pan na to? - taki właśnie pomysł przedstawił Ludomirowi Budzińskiemu dyrektor ośrodka Kazimierz Okoniewski.

Redaktor Budziński miał wtedy 23 lata, był studentem medycyny i entuzjastą radia. Gdy już został jednym z najsłynniejszych w przedwojennej Polsce sprawozdawców sportowych i relacjonował m.in. igrzyska olimpijskie w Berlinie w 1936 roku, prasa pisała o nim, że aromaty boiska podziałały na niego niegdyś bardziej niż zapachy z prosektorium. Od lancetu wolał mikrofon. Współpracował z poznańską prasą drukowaną, ale to radio interesowało go najmocniej. Wałęsał się często po rozgłośni, imał rozmaitych zleceń, które przybliżało go do ukochanej anteny. Miał rozmaite koncepcje na przyszłość.

- Pomyślałem sobie: zróbmy jaką rewolucję, wyjdźmy z mikrofonem, do licha, w plener. A nuż się uda - wspominał pomysł na transmisję meczu. Wedle tych wspomnień, które zachowały się na nagraniach radiowych, to on był pomysłodawcą transmisji, a dyrektor Okoniewski pytał go: „jak pan to sobie wyobraża?”

- Jak sobie wyobrażam? Opowiem o tym, co widzę i co się dzieje na boisku - miał odrzec.

We wspomnieniach spisanych przez historyka sportu i mediów sportowych Bogdana Tuszyńskiego, to dyrektor radia wezwał go na dywanik i powiedział:

- Panie Ludomirze! Przyjeżdża tu za tydzień Philips z Holandii na mecz piłkarski z Wartą. Chcemy zrobić transmisję z boiska. Będzie pan opowiadał słuchaczom przebieg gry. Zapłacimy panu za to, oczywiście. Zgadza się pan?

Drugą wersję wzmacniać ma ścisła współpraca, jaką wówczas Polskie Radio w Poznaniu nawiązywało z holenderskim koncernem Philips. Produkował on m.in. lampy i inne części do nadajników i odbiorników. Chodziło zatem o dobry klimat pod interesy z Holendrami.

Philips z Eindhoven, który był zaledwie o rok młodszy od Warty i powstał w setną rocznicę niepodległości wyzwolonej spod napoleońskiej dominacji Holandii, zdobył w 1929 roku swój pierwszy tytuł mistrza kraju. Z tego powodu gracze „Lempkes” jeździli po Europie, promując siebie i swego chlebodawcę (grali także z Wisłą Kraków i ulegli 0:4). Szumne reklamy ściągnęły na nieistniejący już stadion przy ul. Rolnej 6 tys. (wg innych źródeł - nawet 14 tys.) ludzi. Całkiem niedawno Frans Claes, wieloletni kibic PSV Eindhoven, ofiarował Warcie Poznań unikalne zdjęcie obu ekip zrobione przed meczem na stadionie, jeszcze pod wielkim zegarem Omega.

Była niedziela, 11 sierpnia 1929 roku. Nikt wtedy jeszcze nie przypuszczał, że niemal 60 lat później, wiosną 1988 roku drużyna PSV (Philips Sport Vereniging) Eindhoven sięgnie po najważniejsze europejskie trofeum, Puchar Europy zwany dzisiaj Ligą Mistrzów.

Warta w 1929 roku również zdobyła swoje pierwsze mistrzostwo kraju, a Holendrów rozbiła 5:2, mimo dobrej postawy 17-letniego bramkarza Leo Boumansa (nie Boomana, jak pisała polska prasa). Warta grała bez Günthera Scherfke, Michała Fliegera i znakomitego strzelca Władysława Przybysza i po 13. minutach PSV prowadziło po golu Jana van d’Brocka. Zanny lekkoatleta i piłkarz Edmund Rochowicz dwoma golami wyprowadził jednak poznaniaków na prowadzenie 2:1. Wtedy widzowie zobaczyli genialny rajd Keesa de Vissera z PSV i wyrównanie, by wreszcie aż syknąć po tym, jak najlepszy na boisku Jan van d’Brock z roztrzaskaną nogą opuścił boisko. Po przerwie zamordowany później w katyńskim lesie Adam Knioła, a także Edmund Rochowicz i Wawrzyniec Staliński - przy wiwatach publiczności - ustalili wynik na 5:2.

Ludomir Budziński relacjonował to wszystko, stojąc przy mikrofonie na dachu trybuny boiska na Rolnej. To tam technicy z panem nazwiskiem Fundament na czele podciągnęli kabel długości 1 km z puszki zbiorczej kabli przy Zakładach Cegielskiego. Z pomocą przyszła Poczta Polska, która wkopała specjalne słupy do przeciągnięcia tych kabli tak, aby nie leżały na ziemi. Co ciekawe, początkowo protestowała Warta. Obawiała się, że radio odbierze jej publikę. Ludomir Budziński przekonywał jej działaczy i piłkarzy osobiście, aż się zgodzili.

Obok mikrofonu głównego zamontowano także dwa dodatkowe zwisające z dachu - jeden w kierunku widowni, drugi w kierunku boiska, tak by zbierały odgłosy widowiska. Do tego: wzmacniacz, mikser czterowejściowy z baterią anodową i zakończeniem dwóch linii: energetycznej do aparatu telefonicznego i bezprądowej do wyjścia modulacji ze wzmacniacza do studia. Spikerowi towarzyszyli technicy, dźwiękowcy i rezerwowy sprawozdawca Antoni Chocieszyński. - Nie miałem żadnego wzoru takiej transmisji - wspominał Ludomir Budziński. - Przed meczem przeprowadziłem kilka treningów szybkiego i bezbłędnego czytania tekstów. Wiedziałem, że słowa będę musiał wypowiadać z szybkością myśli. Na pięć minut przed wejściem na antenę czułem się jak skazaniec. To było cos więcej niż trema. Odtąd zawsze bałem się tych ostatnich sekund przed otwarciem mikrofonu.

Wszystko poszło sprawnie, technika nie zawiodła. Relacja objęła także przerwę i nieaktualny stał się zachowany w prasie „Program stacyj polskich i zagranicznych”. Wedle jego ustaleń, poznańskie radio miało 11 sierpnia nadać wotywę z Katedry Wileńskiej, „koncert z Salcburga via Warszawa” poświęcony Janowi Straussowi oraz „transm. meczu footbalowego mistrzowskiej drużyny holenderskiej światowej firmy Philips z KS Warta z boiska klubu sportowego Warta”. Miała ona trwać od godz. 17 do 18. Trwała znacznie dłużej, 115 minut.

Gdy dzisiaj Lech Poznań startuje w europejskich pucharach, żadna telewizja nie transmituje jego meczów. Podczas meczów z Kalju Nomme czy Stjarnan zgromadzeni przed radioodbiornikami kibice zaciskali zatem kciuki nie tylko za Lecha, ale również za to, by sprawozdawcom Radia Merkury nie zaschło w gardłach i nie musieli schodzić z anteny.

Nie zaschło.

Korzystałem z opracowania Bogdana Tuszyńskiego „Radio i sport”, przedwojennej prasy sportowej oraz zbiorów archiwalnych klubu PSV Eindhoven i Polskiego Radia w Poznaniu

źródło:
www.poznan.sport.pl
Radosław Nawrot
dostęp: 2.12.2014

Odsłony: 551

Statystyki

Użytkowników:
1
Artykułów:
1470
Odsłon artykułów:
1183316