4-04-2015 GKS Bełchatów-Lech Poznań

Poprawiono: sobota, 11, lipiec 2015

GKS Bełchatów-Lech Poznań 1:2

4.04.2015

Lech Poznań wygrał w Bełchatowie z PGE GKS 2:1 i przynajmniej na dwie godziny awansował na pozycję lidera T-Mobile Ekstraklasy. Bramki dla niebiesko-białych zdobyli Muhamed Keita i Paulus Arajuuri.

Choć aż sześć zmian dokonał w wyjściowym składzie po meczu pucharowym w Stargardzie trener Maciej Skorża, trudno mówić o kadrowej rewolucji. Większość roszad to efekt powrotów do zdrowia bądź nowych kontuzji, jakie pojawiły się w zespole. W Bełchatowie zabrakło z tego powodu Jasmina Buricia, Karola Linettego i Dawida Kownackiego. Po raz pierwszy w osiemnastce znalazł się natomiast Niklas Zulciak.

Od początku spotkanie toczyło się w niezłym tempie. Pierwsi dobrą okazję stworzyli sobie gospodarze. W 12. minucie Michał Mak uciekł lewą stroną Tomaszowi Kędziorze i zagrał tuż przed bramkę, gdzie Arkadiuszowi Piechowi w oddaniu strzału przeszkodził… kolega z zespołu, Kamil Wacławczyk. Napastnik zdołał jeszcze dojść do sytuacji, ale skutecznie blokował go Paulus Arajuuri. Pięć minut później Fin już pod drugą bramką mógł otworzyć wynik meczu. Jego uderzenie głową końcówkami palców wybił Emilijus Zubas. Lechici starali się często dośrodkowywać, mieli sporo rzutów rożnych i praktycznie za każdym razem pod bramką gospodarzy robiło się goręcej.

Podopieczni Macieja Skorży przejmowali inicjatywę i w 26. minucie zasłużenie objęli prowadzenie. Świetnie przy długim zagraniu od Douglasa zachował się Kasper Hamalainen. Fin zablokował obrońcę, dobiegł do piłki przed linią końcową i zagrał do Muhameda Keity. Niepilnowany Norweg bez problemów pokonał zaś Zubasa.

Przez kilka minut po stracie gola gospodarze zbliżyli się do bramki lechitów, lecz nie stworzyli sytuacji. Tę miał za to Dariusz Formella. Indywidualny rajd skrzydłowy zakończył strzałem i Zubas z wielkim trudem odbił futbolówkę poza boisko. W 40. minucie swojego premierowego gola powinien za to zdobyć Jakub Serafin. Młody pomocnik, będąc kilka metrów przed bramką, nie trafił w piłkę w stuprocentowej sytuacji. Boisko w tym czasie praktycznie w całości pokryte było już śniegiem. Obfite opady sprawiły, że zmieniono piłkę na pomarańczową, a wynik do przerwy nie uległ już zmianie.

Na drugą połowę Marek Zub postanowił zmienić system gry i wprowadził na boisko drugiego napastnika, Bartosza Ślusarskiego. Gospodarze od razu przycisnęli, lecz nie potrafili dokładnie rozegrać do końca akcji. Takich problemów nie miał Lech. Dwukrotnie na listę strzelców mógł wpisać się Kasper Hamalainen, ale najpierw spudłował, a następnie po rajdzie przez pół boiska zatrzymał go Emilijus Zubas. Boiskowe warunki wykorzystać chciał natomiast Barry Douglas. Szkot uderzył z pozoru niegroźnie, ale po odbiciu od ziemi piłka nabrała prędkości i Zubas interweniował na raty. Gospodarze odpowiedzieli tylko jednym strzałem Piecha, z którym żadnych problemów nie miał Gostomski.

Druga połowa nie należała do najlepszych w wykonaniu obu zespołów. W grze panowała niedokładność, przez co drużyny nie potrafiły stworzyć kolejnych sytuacji. Okres marazmu przerwali w 71. minucie zawodnicy Marka Zuba. Przed polem karnym do strzału doszedł Arkadiusz Piech, Maciej Gostomski wyciągnął się jak mógł i świetnie odbił piłkę, ale dopadł do niej rezerwowy Łukasz Wroński i doprowadził do wyrównania.

Gospodarze z poprawy wyniku cieszyli się ledwie trzy minuty. Maciej Małkowski z prawej strony sfaulował Łukasza Trałkę, z rzutu wolnego zacentrował Barry Douglas, a głową szans Zubasowi nie dał Paulus Arajuuri.

W ostatnim kwadransie na boisku zaczęła się wymiana ciosów. Na sytuację Hamalainena odpowiedział Damian Zbozień zagrywając spod linii bocznej tak, że omal nie strzelił gola. Po chwili zaś z drugiej strony boiska po odbiorze Sarajewa zablokowany został Hamalainen. Futbolówka trafiła do Formelli i jego strzał z woleja byłby pewnie golem kolejki, gdyby nie interwencja Zubasa. Litwin z dużym trudem, ale zdołał wybić piłkę lecącą pod poprzeczkę jego bramki.

GKS do ostatniej chwili walczył o korzystny rezultat. Nadzieje gospodarzy mógł zgasić Zaur Sadajew. Czeczen „tańczył” między rywalami w polu karnym, jednak ostatecznie nie oddał strzału. Gdy rozpoczął się doliczony czas gry, Sadajew po raz kolejny odebrał rywalowi piłkę, podał do Trałki, a ten uruchomił Pawłowskiego. Skrzydłowy zdecydował się na strzał z ostrego kąta odbity przez Zubasa. Gospodarze nie ustawali w atakach, jednak ku ich olbrzymiemu niezadowoleniu, arbiter zakończył mecz, gdy byli z akcją pod polem karnym Lecha. Czas jednak upłynął, mecz dobiegł końca i trzy punkty pojechały do Poznania.

GKS Bełchatów – Lech Poznań 1:2

Bramki: Wroński (71’) - Keita (26’), Arajuuri (74’)
Żółte kartki: Mójta, Małkowski – Trałka, Douglas

GKS: Zubas – Zbozień, Baranowski, Telichowski, Mójta – Baran (83. Witasik) – Michał Mak, Wacławczyk (46. Ślusarski), Komołow (68. Wroński), Małkowski – Piech.

Lech: Gostomski – Kędziora, Arajuuri, Kamiński, Douglas – Trałka, Serafin (84. Kadar) – Formella (89. Zulciak), Hamalainen, Keita (75. Pawłowski) – Sadajew.

źródło:
www.lechpoznan.pl

Odsłony: 479