Pierwszy mecz przy światłach odbył się w Poznaniu

Poprawiono: czwartek, 03, marzec 2022 Drukuj E-mail

To w Poznaniu odbył się pierwszy w Polsce mecz przy światłach



Piotr Leśniowski
19.09.2011


Dziś jupitery na stadionach piłkarskich są taką samą oczywistością jak siatki w bramkach czy dach nad trybunami. Ale jeszcze na początku XX wieku były prawdziwą sensacją. Także w Poznaniu Był poniedziałek, 14 października 1878 roku. Na stadion piłkarski przy Bramall Lane w Sheffield Lane ciągnęły tłumy ludzi. Obiekt zbudowany w 1862 roku (po licznych modernizacjach stoi tam to dziś!) właśnie przechodził do historii światowej piłki nożnej. Na godzinę siódmą trzydzieści wieczorem zaplanowano mecz piłkarski między drużynami Niebieskich i Czerwonych - ich składy ustalił okręgowy związek piłkarski. Ale nie to było najistotniejsze. Oto bowiem po raz pierwszy na świecie zawodnicy mieli kopać piłkę po zmroku na placu rozjaśnionym sztucznym światłem!

 

 


Eksperyment miał ułatwić życie piłkarzom, a rozpowszechnienie takiej nowinki, jak ta w Sheffield, bardzo by im się przydało. Ze względów religijnych w Anglii nie grano w football w niedziele. A że tydzień pracy trwał pięć i pół dnia - na uganianie się za piłką zostawało tylko sobotnie popołudnie. Późną wiosną, latem i wczesną jesienią czasu było wystarczająco, ale już w październiku czy listopadzie... Narzekali wszyscy - od samych zawodników po klubowych skarbników, którzy słusznie zakładali, że na wieczorne mecze będzie chodziło więcej ludzi, a to z kolei pozwoli szybciej napełnić klubowe kasy.

Pomysł, by zmierzyć się z siłami natury na boisku piłkarskim i korzystać z niego także po zmierzchu, był uzasadniony. Od połowy XIX wieku ulice wielu europejskich miast były oświetlane przez lampy elektryczne. Dlaczego nie wykorzystać ich na obiektach sportowych? - zastanawiali się organizatorzy meczów piłkarskich. Postanowili sprawdzić. W każdym rogu boiska na drewnianych wieżach wysokich na trzydzieści stóp (ok. 9 metrów) umieszczono lampy, z której każda była zasilana osobnym silnikiem. Siła światła wynosiła 800 kandeli, czyli mniej więcej tyle, ile we współczesnym samochodzie, w świetle mijania.

Wtedy, 14 października w Sheffield znikoma moc oświetlenia nikomu nie przeszkadzała. Szybko okazało się za to, że wydarzenie przestało być zwykłym meczem piłkarskim. Na Bramall Lane przybyły odświętnie ubrane panie i eleganccy gentlemani. W sumie 12 tysięcy osób, co w tamtych czasach było frekwencją gigantyczną. A niektóre źródła mówią nawet o 20 tysiącach widzów! Pomysłodawcy zacierali ręce - wpływy z biletów wyniosły niebagatelne trzysta funtów. Mecz 2:0 wygrała drużyna Niebieskich, której, jak czytamy w "Sheffield & Rotherham Independent", zwycięstwo dała lepsza gra zespołowa.

Krótko potem w całej Anglii podejmowano próby rozgrywania spotkań przy lampach, ale problemy techniczne czasami nie pozwalały rozegrać meczów do końca. Zdarzały się też wypadki wśród obsługi oświetlenia. Gra była uciążliwa o tyle, że niekiedy piłkę - by była lepiej widoczna - co jakiś czas w trakcie meczu malowano na biało.

Technologię ulepszano, więc już w latach 20. XX wieku nie było problemu z graniem po zmroku w pojedynkach towarzyskich. Konserwatywne władze Angielskiego Związku Piłki Nożnej zgodziły się na mecze ligowe przy światłach dopiero w 1956 roku.

Zanim oswoi się z temi swoistemi warunkami

Tyle że Anglia nie była już w tej dziedzinie żadnym nowatorem. W Belgii i Holandii najszybciej pozbyto się oporów, by kopać piłkę w snopach sztucznego światła. Jeszcze w latach 20. poprzedniego stulecia w poradnikach traktujących o szeroko pojętym aktywnym trybie życia pisano o uprawianiu sportu po zmroku jak o źle wcielonym. Argumenty były mniej więcej takie, że pory dnia i nocy są w jakimś celu. Skoro więc ciemności nie pozwalają np. na grę w piłkę, to nie należy tego robić wbrew naturze, bo może się to mieć zły wpływ na organizm.

A jednak występowano wbrew naturze. 17 maja 1933 r. Wisła Kraków zmierzyła się na stadionie Heysel w Brukseli w towarzyskim pojedynku z zespołem "Czerwonych Diabłów", uważanych wówczas za nieoficjalną reprezentację Belgii. Krakowianie zostali wówczas pierwszą polską drużyną, która zagrała mecz przy sztucznym oświetleniu. Oprawa była imponująca - 35 tys. ludzi na widowni, a wśród tłumu król Albert. Gospodarze wygrali 3:0 na stadionie oświetlonym "w sposób wzorowy, tak że na boisku nie było wcale cieni".

Takie były przynajmniej pierwsze doniesienia korespondentów. Były jednak także inne opinie. "Przegląd Sportowy" pisał: (...) kolosalnym handicapem Belgów jest fakt, że prawie zawsze rozpoczynają oni grę tak późno, że druga połowa meczu toczy się przy świetle elektrycznem [pisownia oryginalna - red.]. Z trybun wygląda to pięknie i oryginalnie: na tle ciemnej murawy toczy się pomalowana na biało piłka i widzom zdaje się, że gracze nie odczuwają absolutnie zmiany warunków gry. Wystarczy jednak wejść samemu na krótko, aby przekonać się, że jest zupełnie odwrotnie. Piłka widoczna świetnie z trybun na ciemnym placu ginie raz po raz z oczu; co gorzej, zatraca się zupełnie poczucie dystansu - człowiek nie wie, czy znajduje się ona od niego o 10, czy o 20 mtr. Pozatem ostry strzał dla bramkarza bez b. długiego treningu jest niemal niemożliwy do sparowania, gdyż zanim się oswoi on z temi tak swoistemi warunkami, już parokrotnie będzie musiał wyjmować piłkę ze swej siatki".

Z orła były te żarówki

Wszystko wskazuje na to, że to właśnie występy Wisły Kraków w Belgii i wieści o elektryczności używanej tam do oświetlania boiska natchnęły poznaniaków do zorganizowania meczu piłkarskiego w tej nietypowej i nieznanej wówczas w kraju scenerii. Trzeba było jednak poczekać na sprzyjające okoliczności - do września 1933 roku.

Warta Poznań, która była wówczas największym klubem Wielkopolski i miała czołową drużynę piłkarską w Polsce, była zwyczajnie biedna. Przyczynił się do tego kryzys gospodarczy i słabsza niż zwykle postawa piłkarzy, było nie było niedawnych (1929 rok) mistrzów kraju i wicemistrzów z 1925, 1928, a przed wojną także 1938 roku. Wtedy, jesienią 1933 roku "Zieloni" nie zakwalifikowali się nawet do czołówki ligi, która rozstrzygała między sobą losy tytułu. Zamiast tego przyszło Warcie bić się o pozostanie w ekstraklasie. "Fakt ten pociągnął za sobą psychiczne załamanie się drużyny, pozbawionej już możliwości tradycyjnej walki o tytuł mistrza Polski, zainteresowanie publiczności gwałtownie zmalało, co ze swej strony powiększyło zniechęcenie. W rezultacie zajęliśmy po raz pierwszy w historii piłkarstwa polskiego - jedno z końcowych, bo dziewiąte na 12 miejsc" - czytamy w sprawozdaniu rocznym klubu.

W tych smutnych okolicznościach miało jednak miejsce wydarzenie szczególne, choć prawie zupełnie nieznane dziś sympatykom sportu. 13 września 1933 roku na Stadionie Miejskim w Poznaniu (dziś stoją tam ruiny stadionu im. Szyca) odbył się pierwszy w Polsce mecz piłkarski przy sztucznym świetle! Doszło do niego w wyniku szczęśliwego zbiegu okoliczności.

W Poznaniu odbywał się wtedy XIV Zjazd Lekarzy-Przyrodników Polskich oraz IV Zjazd Związku Lekarzy Słowiańskich. Miasto wyglądało inaczej niż zwykle. "Kurjer Poznański" donosił: "Z okazji odbywających się uroczystości Poznań jest wieczorem pięknie iluminowany. Otwarty i iluminowany jest Park Wilsona, gmachy Teatru Wielkiego, Bibljoteka Raczyńskich, statua Higiei na Al. Marcinkowskiego, ratusz, pomnik ułański przy ul. Ludgardy i gmach Wyższej Szkoły Handlowej. (...) Również uruchomione były wszystkie wodotryski miejskie."

Co te wydarzenia miały wspólnego z meczem? Otóż z ich okazji na Stadionie Miejskim zorganizowano pokaz wychowania fizycznego - "piękne, barwne widowisko", które zaszczycił goszczący wówczas w Poznaniu prezydent Rzeczypospolitej Ignacy Mościcki. "Największy w Poznaniu stadjon sportowy okazał się niestety za mały dla pomieszczenia wszystkich widzów, to też co najmniej 10000 osób pozostać musiało na przylegających do stadionu błoniach". Ponad 20 tysięcy ludzi, którzy zmieścili się na widowni, zobaczyło liczne pokazy i wyjątkową oprawę. Jej elementem był m.in.: "Wielki orzeł z żarówek elektrycznych, umieszczony naprzeciw loży reprezentacyjnej".

I właśnie o tego orła chodzi. Nazajutrz ze wspomnianych żarówek utworzono prowizoryczne oświetlenie boiska. "Belgijskie zwyczaje w Poznaniu" - informował "Kurjer Poznański" - "Meczu przy świetle elektrycznem jeszcze w Polsce nie było. Pierwszy raz w Poznaniu będzie miała publiczność sposobność do oglądania takiej imprezy". Dalej termin - środa, 13 września i godzina (19) rozpoczęcia spotkania, w którym rywalem Warty będzie poznańska Legia.

Tak, to nie pomyłka, klub o tej nazwie istniał przed wojną w stolicy Wielkopolski i przez wiele lat był nawet drugą, po Warcie, siłą w regionie! A konkurencja była spora, bo w latach 30. liczyła około 70 zespołów. Legia dziewięć razy była mistrzem okręgu, ale nigdy nie udało jej się przebić przez eliminacje do pierwszej ligi - najwyższej klasy w Polsce. "Niemniej zmagania Legii o ekstraklasę toczyły się bez przysłowiowego łutu szczęścia, tym niemniej była to drużyna, z którą liczono się na tamte czasy. Legia - gdyby przekroczyła barierę eliminacji (które były bardzo trudne) - nie byłaby bez szans w gronie zespołów ligowych" - czytamy w opracowaniu Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej. Czołowymi zawodnikami tej drużyny byli Bernstein i Mazgaj. Trzy dni przed występem przy światłach obaj zagrali w reprezentacji Poznania w wygranym 4:3 wyjazdowym meczu z Łodzią, ramię w ramię z braćmi Scherfke, Fliegerem, Radojewskim, Dębińskim i Kryszkiewiczem z Warty.

Doskonali gracze doznali kontuzji

Siła sportowa Legii w porównaniu z "Zielonymi" nie była jednak duża. W A klasie równe boje z nią toczyła druga drużyna Warty, która w tamtym sezonie wygrała 2:0 i zremisowała 1:1 z Legią. Jednak wówczas, w wrześniowy wieczór, na głównej arenie sportowej Poznania to Legia była górą i zwyciężyła 3:1. Spotkanie zgromadziło przyzwoitą, trzytysięczną widownię. O tym, jak wyglądał mecz przy światłach i, przede wszystkim, jak wyglądała instalacja, niestety niewiele wiadomo. "Przebieg gry był ciekawy i obfitował w momenty brutalne" - informował "Dziennik Poznański". Dwie bramki dla Legii strzelił Bernstein, a jedną Gensler. Dla Warty trafił Kajetan Kryszkiewicz - jej znakomity snajper w tamtych czasach, jedyny piłkarz "Zielonych", który sięgnął po tytuł króla strzelców ekstraklasy w 1932 r. Zdawkowo wydarzenie potraktował też autor rocznika Warty: "Mecz ten urządzony poraz pierwszy przy świetle elektrycznem przyniósł publiczności dużo rozczarowania, gdyż doskonali gracze Radojewski i Flieger doznali kontuzji. Mecz ten przegrała drużyna nasza w stosunku 3:1. W pewnej mierze sędzia p. Rosala przyczynił się do porażki i kontuzji naszych graczy."

Anglicy bili monetę

Pamięć o poznańskim meczu przy lampach szybko minęła. Dość powiedzieć, że wielu historyków futbolu przyjmuje, iż pierwsze spotkanie w Wielkopolsce przy sztucznym świetle odbyło się w listopadzie 1955 roku, gdy na stadionie na Dębcu lampy ustawione na drewnianych słupach testowali piłkarze Lecha Poznań i Lokomotiwu Sofia.

Gdy w 1996 roku Anglicy byli gospodarzami piłkarskiego Euro, bili z tej okazji monetę, która upamiętniła mecz z Bramall Lane w Sheffield z 1878 roku. Może mecz z Poznania z 1933 roku też zasługuje na podobny gest, np. przy okazji Euro 2012?

http://www.poznan.sport.pl/sport-poznan/1,124478,10313617,To_w_Poznaniu_odbyl_sie_pierwszy_w_Polsce_mecz_przy.html

 

Odsłony: 453

Statystyki

Użytkowników:
1
Artykułów:
1470
Odsłon artykułów:
1189647